Żyję w cieniu.
Między niebem a piekłem.
Między ciszą, a hukiem.
Między dniem, a nocą.
Nie czuję już bólu i łez.
Po prostu cierpię za zamkniętym światem otoczonym murem.
*Perspektywa Emmetta*
Znalazłem Bells wtedy zapłakaną w lesie. Nie wiedziałem o co chodzi. Nadal nie wiem. No, kiepsko dogadywała się z rodzicami, ale ona naprawdę chciała ze sobą skończyć. Obecnie zamknęla się w pokoju i się nie odzywa. Już trzeci dzień. Nie je, nie pije, tylko ciągle płacze. Okay. Może nie miałem prawa jej przemieniać, ale co miałem zrobić? Pozwolić jej umrzeć? Nigdy. Co prawda fakt. Zerwałem z nią kontakt. Nie odzywałem się do niej od...kilkunastu lat. Chyba z jedenaście. Taa....po sprzeczce ze starymi pożegnałem się z Bells i przeprowadziłem się do Carlisle'a Cullena. Pamiętam jak ją zostawiłem.
*Retrospekcja*
Moja malutka siostrzyczka bawi się w swoim fioletowym pokoiku. Na dole huk. Znowu rozbite butelki. Tak zazwyczaj wyglądały moje kłótnie z ojcem. Szczeliłem go w morde za to, że stwierdził, że z Belli wyrośnie taka sama kurwa jak z matki. Wściekłem się i mu przyłożyłem. Poszedłem się pożegnać z Bellą. Nie chciałem, by dorastała słysząc ciągłe kłótnie i wrzaski. Zrobiłem to dla niej.
-Bells, malutka. Muszę wyjechać.
-Co? Czemu?
-Nie dogaduję się z tatą skarbie...
-Ale pogodzicie się pewnie. Nie jedź. Nie zostawiaj mnie.-Zaczęła płakać i wtuliła się we mnie.
-Skarbie...Wrócę.
-Nie wrócisz. Wiem to. Mamusia też miała wrócić.- Taa....ona zostawiła ją. Całkiem samą. Z ojcem alkocholikiem. Zginęła w wypadku. Bells do tej pory o tym nie wie.
-Ale ja jestem twoim miśkem kochanie.
-No to co? Ty jesteś żywy. I możesz mnie zostawić.
-Wrócę.- delikatnie wyrwałem się z jej uścisku. Idąc płakałem, bo musiałem zostawić wszystko za sobą.
*koniec retrospekcji*
Nie chciałem żeby tak wyszło, ale życie jest nieprzewidywalne. Raz jesteś, drugiego razu cię nie ma.
*Perspektywa Belli*
Nienawidzę ich! Zabrali mi mojego kochanego braciszka. Zostałam sama. Pryjaciół nie miałam. Może Jacoba. Tylko jego. Właśnie. Zadzwonie do niego.
-Hey Jake!
-Issie? Hey! Mogę przyjechać?
- Oczywiście.
-Będę za pięć minut.- kiedy tylko usłyszałam dzwonek do drzwi pobiegłam otworzyć. Cullenowie patrzyli się na mnie zszokowani.
-Jakie!
-Issie!
-A co on tu robi do cholery Isabello??- wydarł się mój brat. Ten to umie zepsuć atmosferę.
-To mój przyjaciel, a tobie gówno do tego.
-To dealer.
-Wiem i co? Masz towar?- okay. Trzeba powkurzać kochanego braciszka.
-Oh. Oczywiście. A czego potrzebujesz złotko?
-Metfy, hery i wszystkiego...-wybuchłam śmiechem.
-Ej, Issie! A było tak zabawnie!
-Bierzesz?! Bello! W co ten skurwiel cię wpakował?
-Nie masz prawa tak o nim mówić! On w przeciwieństwie do ciebie mnie nie zostawił.
-Bells, idziemy na motory?
-Jasne.
-Nie wyjdziesz Bello.
-Bo co? Bo ty mi każesz? Gdzie byłeś przez te lata?
-Dobrze wiesz....
-Nie wiem. Nara. Nie wiem kiedy wróce. Żegnam.
*******************************************-
Okay. Rozdział pierwszy gotowy. Notka z dedykiem dl Selly. Na koniec. Buziaki:*
Rozdział po prostu mnie powalił. Nic dodać nic ująć :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się baaaaardzo! :))
Czekam na kolejny i BŁAGAM dodaj go szybko! :D
Pozdrawiam gorąco :**Niech wena będzie z TOBĄ!
Wspaniałe ! Strasznie mi się podoba ! Czekam na kolejne rozdziały . Nie wiem co pisać, bo kocham wszystko co piszesz ! Nie jestem pierwsza :( No trudno.
OdpowiedzUsuńTo czekam na nn .
Buziaki Selinka :*
Mega zajebisty rozdział ! Brak mi słów..
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://thetwilightsaga-forever.blogspot.com
~~Jane Volturi-Clearwater
fajnie sie zapowiada czekam na kolejne :)
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa co będzie dalej
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie http://innabella.bloog.pl
~Ruda